M. miał rozmowę u konsula. Wywiad odbył się w naszej Ambasadzie (jak ja tego nie lubię… zawsze tylko your embassy, your embassy, tak, jakbym to ja tam siedziała i pracowała), w luksusowej dzielnicy Kairu Zamalek, słynącej z pięknych willi, ogrodów i mieszkań za dwa miliony funtów na dzień dobry. Rozmowa trwała 7 minut, co i tak było najdłuższym wynikiem dotychczas tego dnia. Wszyscy są pewnie ciekawi, jak taki wywiad wygląda, więc już spieszę z relacjami.
Na elektronicznym wniosku, który M. wypełniał dwa tygodnie wcześniej, widniała informacja o terminie wywiadu takiego i takiego dnia, godz. 10.36. M. przyjechał pod Ambasadę ok. 9.30 i okazało się, że czeka tam już dziesięć osób, przyjmowane są kolejno dokumenty i rozmowy rozpoczną się o 11. Pierwsza obserwacja: większość poprzedników przyszła z pustymi rękami, nie mieli zaproszeń ani żadnych papierów. W końcu poproszono M. do środka, złożył dokumenty, pani zapytała, kto zaprasza, wzięli odciski palców i wyprosili na zewnątrz. Pięć po jedenastej panowie kolejno zaczęli wchodzić na rozmowy i wychodzili po jednej-dwóch minutach. W końcu poproszono i M.
O co pytał konsul? W zasadzie o nic. Kim jest osoba zapraszająca? Na ile chcesz wizę? Jak się okazało, 82 dni to za długo i jeśli konsul da wizę, to na krócej. Zapytał jeszcze, czy M. ma pozwolenie na tak długi urlop. Miał przed sobą na niskim stoliczku wszystkie papiery i widział zgodę szefa, ale wiadomo. M. zaczął odpowiadać, że chciałby spędzić trochę czasu w Polsce z dziewczyną i miesiąc to dość krótko sir, ale konsul mu przerwał, machając na to ręką i mówiąc, że to on decyduje (nie wiedziałam :)). Potem jeszcze tylko pytanie, kim są osoby na zeskanowanych paszportach, bo M. przyniósł nasze skany, ten na to odpowiada, a konsul, że wie. M. miał przy sobie jeden z prezentów ode mnie (wykonany partyzanckimi domowymi sposobami przewodnik po Polsce), pokazał go konsulowi w ramach informacji, gdzie będzie przebywać na terenie naszego kraju, a konsul mu go zabrał. Cooooo 😦 😉
M. twierdzi, że zastosował się do moich wskazówek i uśmiechał się, był uprzejmy, cierpliwy i pokorny. Ogólnie Ambasada robi pozytywne wrażenie, panie są bardzo miłe, tylko konsulowi się, powiedzmy, spieszyło. Rozmowa odbyła się po angielsku, chociaż poprzednie były po arabsku, ale myślę sobie, że wpłynął na to M., witając się po angielsku.
Decyzja będzie wydana za niecałe dwa tygodnie w określonym terminie, który M. dostał na karteczce, w godzinach 13.00-13.15. Inszallah.