Ta zima musiała kiedyś minąć!

Ta zima musiała kiedyś minąć!

Idzie wiosna. Czuć ją w powietrzu. Skończył się sezon smogowy (chyba się skończył, tak samo jak chyba kończy się zima), zaczął się sezon na wirusy. Tak, jak do niedawna trudne organizacyjnie było wyjście z małym gdzieś bardziej do ludzi, w sensie bardziej, niż do sklepu dwie ulice dalej, tak teraz w ogóle wszystkie wypady stają pod znakiem zapytania. Chcemy wyjechać na Wielkanoc nad morze, tak jak rok temu. Czy się uda? Może się uda, przy akompaniamencie mierzenia temperatury w pociągu albo nie wiadomo jakich innych procedur. W Polsce zasiana została trochę panika, trzeba mieć swój rozum, ale też to właśnie rozum nie pozwala nam na podejmowanie ryzyka, jeśli takie by się gdzieś czaiło.

M. dalej jest oazą spokoju, jeśli chodzi o stosunek do dziecka. Ja miałam swoje kryzysy, nie dwa i nie pięć, a on cały czas dzielnie daje radę. W sumie oboje dajemy, bo koniec końców to ja spędzam więcej czasu z dzieckiem niż on. Tak Bogiem a prawdą, to ja jestem dzielna a nie on, i na tym skończmy jego chwalenie :). Gdy mały śpi w ciągu dnia, to znaczy robi mi tę uprzejmość, że zasypia na spacerze i nie budzi się ledwo przekroczywszy z powrotem próg domu, ja siadam do komputera i robię sklep internetowy M. Postanowiliśmy dołączyć taką formę sprzedaży do jego sklepu na Hali Mirowskiej. Czy warto? Czy się przyjmie? A wiadomo? 🙂 Powinniśmy wiedzieć, skoro to robimy, ale zobaczymy w rzeczywistości, jak to wyjdzie. Nie jestem informatykiem, więc sklep ma bardzo prostą konstrukcję. Niemniej jestem z siebie dumna (a może właśnie dlatego?), że dałam radę założyć taką stronę, z śpiącym nie zawsze dzieckiem u boku. Btw, właśnie się obudził.

Dwadzieścia minut lub sto godzin później

Przyglądam się codziennie naszemu małemu synkowi i trochę czekam, nie jakoś bardzo, ale trochę, na oznaki jego zmiksowanego pochodzenia. Na razie jest prawie zupełnie polsko-mazowiecki. Prawie, bo ma oczy taty i w ogóle chyba z rysów twarzy jest podobny do niego. Niektórzy widzą w nim mnie, ja nie widzę tego zupełnie, inni ze mną na czele twierdzą, że to cały M. Z jednej strony podobny, z drugiej totalnie polski. To jak to jest? Może jeszcze musimy trochę poczekać, nie wiemy, jak dziecko zmieni się w przyszłości. W każdym razie nie jest już takim kosmitą, jak tuż po urodzeniu. Nadal mały, ale już bardziej ludzki :).

Wiedziałam już w ciąży, że czas pędzi nieubłaganie. Teraz też to widzę i odczuwam. Prawie pół roku minęło nie wiadomo kiedy. Parę ładnych miesięcy zmagania się z nową rzeczywistością i uczenia się nowych emocji. Nauki odpowiedzialności za drugiego człowieka. Oswajania z towarzyszącym nieustannie gdzieś w tle lękiem o jego dobro i bezpieczeństwo. Ten strach chyba nigdy nas nie opuści, a naszym zadaniem jest wyprawić tego malca kiedyś w świat. Czy to właśnie na tym kontraście opiera się rodzicielstwo?

Tęsknię czasem na za moim, naszym poprzednim życiem, gdy głównymi rozterkami była praca czy karty pobytu. Gdy można było wszędzie pójść i wrócić kiedy się chce, jeść co się chce, o której godzinie i gdzie się chce, czytać i oglądać filmy kiedy i jak długo się chce i tak dalej. Można by tak w nieskończoność. Naprawdę nie było w moim życiu większej rewolucji, niż pojawienie się małego K. To wszystko kosztuje mnie chyba sporo zdrowia, fizycznego i psychicznego. Ale częściej niż czasem myślę, że chyba o niego właśnie w moim życiu chodzi. O niego, o M., o naszą rodzinę. Nie wiedziałam, że tak będzie, dopóki on nie pojawił się obok nas.