M. odebrał kartę pobytu. Wygląda trochę, jak nasz dowód osobisty, tylko jest bardziej zielona. Warto zaznaczyć, że przy tej okazji pani w urzędzie po raz pierwszy rozmawiała z nim po angielsku, bo wcześniej tylko po polsku, jak ustawa przewidziała. Oczywiście jest problem z jego imieniem i nazwiskami, które powinny być wydrukowane w kolejności Kowalski Jan, a oni ustawili Jan Kowalski Nowak Kozłowski, a raczej – Jan Andrzej Piotr Paweł ;). Trzeba się będzie tłumaczyć w każdym napotkanym urzędzie, bo polskie urzędy przeważnie nie są dość kompetentne w sprawach typu full name. Ale tym będę się martwić później, dobrze, że zdążyłam się już nauczyć zamartwiać rzeczami wtedy, kiedy jest ich kolej :).
Zaczęły się polskie cudowne temperatury w okolicach zera. Co się z tym wiąże?
1. Są to najzimniejsze dni w dotychczasowym życiu M.
2. Pierwszy raz w życiu będzie nosić szalik.
3. Rękawiczki go gryzą i wkurzają i ma mały problem z ich zakładaniem.
Gdy M. pewnego ranka zobaczył na telefonie, że jest minus dwa, biegiem otworzył okno, żeby sprawdzić, jak to jest, po czym po dwóch sekundach je zamknął. Zaliczył jedną trzydniówkę, odpukać wyleczył się czosnkiem i domowymi sposobami.
Jest w Polsce cztery miesiące, a ja już nie pamiętam, jak to było, gdy go tu nie było.