Polska jesień

Polska jesień

M. odebrał kartę pobytu. Wygląda trochę, jak nasz dowód osobisty, tylko jest bardziej zielona. Warto zaznaczyć, że przy tej okazji pani w urzędzie po raz pierwszy rozmawiała z nim po angielsku, bo wcześniej tylko po polsku, jak ustawa przewidziała. Oczywiście jest problem z jego imieniem i nazwiskami, które powinny być wydrukowane w kolejności Kowalski Jan, a oni ustawili Jan Kowalski Nowak Kozłowski, a raczej – Jan Andrzej Piotr Paweł ;). Trzeba się będzie tłumaczyć w każdym napotkanym urzędzie, bo polskie urzędy przeważnie nie są dość kompetentne w sprawach typu full name. Ale tym będę się martwić później, dobrze, że zdążyłam się już nauczyć zamartwiać rzeczami wtedy, kiedy jest ich kolej :).

Zaczęły się polskie cudowne temperatury w okolicach zera. Co się z tym wiąże?

1. Są to najzimniejsze dni w dotychczasowym życiu M.

2. Pierwszy raz w życiu będzie nosić szalik.

3. Rękawiczki go gryzą i wkurzają i ma mały problem z ich zakładaniem.

Gdy M. pewnego ranka zobaczył na telefonie, że jest minus dwa, biegiem otworzył okno, żeby sprawdzić, jak to jest, po czym po dwóch sekundach je zamknął. Zaliczył jedną trzydniówkę, odpukać wyleczył się czosnkiem i domowymi sposobami.

Jest w Polsce cztery miesiące, a ja już nie pamiętam, jak to było, gdy go tu nie było.

Pobytowiec

Pobytowiec

W poniedziałek M. odbiera kartę pobytu. Przy tej okazji przytoczę pytanie od dwóch osób, które jako jedne z pierwszych dowiedziały się o sukcesie i uzyskaniu pozwolenia na pobyt czasowy: czy z tą kartą można podróżować? Aha, a z samym pozwoleniem, zanim wydadzą kartę (te dwa tygodnie w sensie)? A potem uprzejmie zdziwione oczęta skierowane na M., że co Ty u diabła tu jeszcze robisz? :). Po odebraniu pozytywnej decyzji nabijałam się z niego, że pewnie go tu jutro rano nie zobaczę, ale akurat ja mogę się tak nabijać :). Podróżowanie, ot kluczowa informacja w tym wszystkim. Ale większość znajomych teraz chyba już nie ma wątpliwości co do czystej kartoteki M.

Zaczęła się jesień, zaczął się kurs polskiego i ja sama zaczęłam go uczyć. Fajne z takim pobytowym już Egipcjaninem jest to, że on dużo rozumie i bardzo ładnie mówi. Ma za sobą jeszcze jedną rozmowę o pracę, ale dalej bez efektów :(. Dowiedziałam się o istnieniu pewnej reguły życia społecznego, a może raczej arabskiego: Egipcjanie generalnie wszyscy są braćmi (tak jak my, bracia i siostry), ale jak znajdą się w innym kraju i spotkają swojego ziomka, to w życiu nie pomogą. M. mi o tym nie raz mówił, ale myślałam, że ma po prostu za mało wiary w ludzi. Nie pojmuję, dlaczego tak się dzieje. My to byśmy chyba chcieli spotkać się z kimś z Europy, gdybyśmy wylądowali w czarnej Afryce lub gdzieś. I jeśli dałoby się pomóc, to dlaczego nie? Byłam świadkiem, jak M. zadzwonił do knajpki w sprawie oferty pracy. Odebrał Egipcjanin, wymienili uprzejmości po arabsku, po czym rozmówca łamanym polskim nagle powiedział, że po arabsku to on nie rozumie.

Ale próbujemy dalej i może w końcu się uda. Problemy są tam, gdzie od początku było wiadomo, że będą, ale jak poradziliśmy sobie z systemem, to mam nadzieję, że i tu damy radę.

Zakładając, że Polacy sobie pomagają i dobrze życzą, to tak w razie czego, gdyby ktoś-coś, to będę bardzo wdzięczna :).

Pozwolenie na pobyt czasowy

Pozwolenie na pobyt czasowy

Udało się :).

M. dostał pozwolenie na pobyt czasowy na rok. Na razie jest to decyzja na papierze formatu A4, 20 października będzie do odbioru karta pobytu. Piszę o tym papierze A4, bo jest naprawdę bardzo ładny – ma orzełka, duże litery i wygląda jak jakiś akt mianowania :). M. czekał w urzędzie w kolejce na odbiór decyzji ponad trzy godziny. Okazało się potem, że zrobili błąd w jego dokumentacji i napisali, że ma 64 lata. No to trzeba było poprawić. Nie ma to wszystko znaczenia, M. może przebywać w Polsce, podróżować, być ze mną i nie wracać do Egiptu, dopóki mu się nie zachce :).

Dzisiaj pierwszy raz od tygodnia spał normalnie, a ja nadal nie dowierzam, co jego pozwolenie na pobyt dla nas oznacza. Rok temu kompletnie nie wiedziałam na czym stoję i czy w ogóle na czymkolwiek będę stać, że tak powiem, a teraz po raz pierwszy w naszym związku mogę zacząć coś planować.

Zostało parę formalności do załatwienia, np. w Urzędzie Skarbowym i czasowy meldunek. Od wtorku rusza jego darmowy kurs polskiego. No i załatwiamy jeszcze inne rzeczy, ale jak załatwimy, to opowiemy.

Taki w tym roku M. ma prezent na Święto Ofiarowania. No, może jeszcze coś. Gruby i podszyty misiem norweski sweter. W końcu nadchodzi pierwsza polska zima :).