Blog ma rok!

Blog ma rok!

Zorientowałam się, że parę dni temu mojemu blogowi stuknął pierwszy roczek :). Dużo się przez ten rok wydarzyło, a mianowicie:

– zaprosiłam M. do Polski (dokładnie rok temu, swoją drogą)
– M. dostał wizę, przyjechał i dostał pobyt czasowy
– oboje dostaliśmy pracę
– podjęliśmy decyzję o ślubie

A co się nie wydarzyło?

– nadal nie mówię po arabsku
– on nadal nie mówi po polsku (trochę mówi, ale co to za mówienie)
– niespecjalnie mamy pieniądze
– on nadal nie ma polskiego prawa jazdy

I jeszcze parę innych spraw w stylu – a jego rodzina? A mieszkanie? A urlop? A gucio :).

Przynajmniej dobrze gotujemy.

Szpieg w rodzinie

Szpieg w rodzinie

Dzisiaj odkryłam, że wspólnie z M. trochę wpłyniemy na przyszłość dzieciaków z jego rodziny, chłopców konkretnie. Otóż, w tym pięknym gorącym kraju funkcjonuje prawo, że jeśli Egipcjanin ożeni się z cudzoziemką, nie może wstąpić do wojska, ani do policji. Nie może też pójść do żadnej szkoły kształcącej przyszłych oficerów. Ani on, ani jego dzieci, ani bracia, ani dzieci rodzeństwa. Czyli załatwiliśmy (no, jeszcze nie) przyszłe pokolenie na cacy. Teoretycznie ma to swoje plusy, bo tak jak u nas, kto by chciał iść do woja. Ale jak już kończysz liceum i myślisz o studiach, chcesz mieć dobrą i ustawioną przyszłość, armia i policja są tak samo dobrym pomysłem, jak w Polsce. Nie jest łatwo dostać się do takiej szkoły, podobno jednym z kryteriów jest niestety stan konta, czyli mamy kolejny obszar, w którym polityka ucina szanse młodym ludziom tylko dlatego, że ich nie stać. Ale jakakolwiek szansa, tak czy tak, jest. A tu nie będzie, bo się wujkowi zachciało żeniaczki z panienką zza granicy.

Nie jestem przekonana, jak ta sprawa wygląda w Polsce. Czy nasze dzieci mogą pójść do wojska? Czy ja mogę pracować w Policji? Nawet jeśli nie ma ku temu formalnych przeciwwskazań, czy przyjmą? W Egipcie sprawa jest jasno postawiona, chociaż czemu robić takie coś Bogu ducha winnym bratankom, którzy nie mają nic wspólnego ze szpiegowską działalnością wuja :)? W Polsce, zdaje się, wszyscy są równi, ale bywa, że są równi i równiejsi no i pytanie, czy to nie jest właśnie jeden z tych momentów, kiedy jesteś tylko równy.

PS. Nasze obrączki owszem, są, tylko żółte, a miały być białe. Coś się producentom pomyliło. Będą w połowie kwietnia. Widać zdarza się i to :).

Nowy Kair

Nowy Kair

Zjednoczone Emiraty Arabskie chcą wybudować w Egipcie Nowy Kair. Piękne miasto przyszłości z siedzibami rządu, ambasadami, szkołami i miejscami pracy. Istna duma narodowa. Chciałabym to zobaczyć. Jak oceniacie szanse? Oby im się powiodło.

Niech już przyjdzie ta wiosna na serio, bo mam dość kaszlu własnego i wszystkich innych dookoła. Podróż tramwajem i metrem, nawet nowym, grozi ugrzęźnięciem w zapaleniu oskrzeli po wsze czasy. Lekiem na całe zło byłby wyjazd z tego miasta. Wkrótce Wielkanoc i ma być pysznie :).

Co z tym chrztem

Co z tym chrztem

Byliśmy wczoraj w cerkwi na chrzcie dziecka przyjaciół. To taka przyszywana rodzina bardziej. Wcześniej widziałam tylko jeden chrzest w życiu, i to chrzest dorosłego. Był to również chrzest prawosławny. Nie mam porównania z katolickim obrządkiem, mimo że sama jestem katoliczką jak ustawa przykazała. Wczorajsze nabożeństwo bardzo mi się podobało. A co na to M.?

Szczerze mówiąc, był trochę jak turysta :). Wszystko odbywało się po polsku, ale nie miał szans, by cokolwiek zrozumieć. Przyglądał się tylko, tak jak my wszyscy, jak krok po kroku wygląda ceremonia chrztu. Po chrzcie był obiad dla rodziny i wywiązały się rozmowy w kuluarach. Ksiądz, który był jednocześnie ojcem chrzestnym, prawosławny rzecz jasna, wyraził opinię, że chrzest polega na obmyciu, więc musi być ten pełny kontakt z wodą. „Jakieś tam polanie nie wystarczy”. Większość nas przy stole była katolikami i byliśmy kiedyś prawdopodobnie właśnie polani, ale co tam. Przetłumaczyłam po cichu M., o co biega, a on również po cichu wyraził swoją, powiedzmy, dezaprobatę. Dziecko rodzi się czyste. Po co je obmywać z czegokolwiek? No tak… W sumie.

Nie wiem, jaką religię będą miały nasze dzieci. Z natury będą gdzieś tam po środku, ale czy przyjmą chrześcijaństwo? Czy pozostaną z tym nadanym z urodzenia islamem? Ja się nie będę przy niczym upierać, bo nie jestem związana z moim kościołem, prędzej z cerkwią, a M. mówi, że wszystko robimy tak, jak ja chcę i tutaj też tak będzie.

Może lepiej, żeby dziecko miało w ogóle jakąś religię? Ja niby mam, ale co to za religia w moim wykonaniu? Wiem, że M. jest w stanie przekazać więcej religijnych wartości, niż większość znanych mi osób. Nie popyla pięć razy dziennie do meczetu, jak to się mawia o każdym jednym muzułmaninie, ale ma w sobie wiarę i kręgosłup moralny. Co z tego będzie, zobaczymy. Zależy, jakie będą czasy.

1 marca!

1 marca!

No i wreszcie! Wiosenny miesiąc! Już nie mogłam tej zimy. Szaro i zimno, nawet biało nie było, pewnie dalej tak będzie paskudnie i polsko, ale przynajmniej jaśniej jakoś. Jak się wraca z pracy to jeszcze trochę świata widać. Jeśli ja mam dość, to co dopiero M.

Moje L4 się skończyło, wróciłam do pracy, przeziębienie oczywiście do końca nie przeszło, zwłaszcza, że u nas co druga osoba jest chora. Na zwolnieniu już, albo za sekundę. Za to tuż po mnie rozchorował się M. Pierwsza prawdziwa wizyta u polskiego lekarza. Byłam pod wrażeniem, jak fajnie doktor się dogadywał po angielsku. Przepraszam, ale jestem przyzwyczajona do pełnienia roli tłumacza WSZĘDZIE, bo Polacy nie znają języków obcych i rzadko który widział cudzoziemca na oczy. A tu taka miła niespodzianka. Cóż, M. dostał antybiotyk i parę dni w domu. Nie wytrzymał zbyt długo, wrócił do pracy. Już mu przeszło (w przeciwieństwie do mnie). Zaraz potem następny polski lekarz, tym razem dentysta. Odpukać, wielki sukces.

„Wesele” jednak będzie w Warszawie. Ciągle nie wiem, co z jakimiś wakacjami potem, pytanie brzmi, czy będziemy mieć wolne w pracy no i kasę. Ale jest dobrze :). Wiosna idzie, musi być dobrze.