Czasem trafia się w Internecie albo prasie na mało uprzejme komentarze, że Polka, która wiąże się z egipskim mężczyzną, to niewykształcona małolata, w najlepszym wypadku świeżo po maturze, pochodząca z małej miejscowości lub wsi, ledwo mówiąca po angielsku (to i niewiele zrozumie), lecąca w trzy minuty na czarne oczy i banalne czułe słówka. Że taką to można łatwo przekabacić na islam, zabrać komórkę, zakazać nauki, zamknąć w domu i zawinąć w hidżab. O co chodzi z tym zamykaniem w domu i hidżabem, swoją drogą, jak w domu one tego nie noszą. No to zamyka w domu czy wyrzuca na ulicę? Ot konsekwencja.
Tak mi się złożyło, szczęśliwie dla mnie, że dzięki niniejszemu blogowi poznałam bardzo dużo kobiet w związkach z Egipcjanami i innymi cudzoziemcami, nie tylko pochodzenia arabskiego. To, że do mnie czasem piszecie, jest największym sukcesem mojego blogowania. Wszyscy jesteśmy dość anonimowi i wszystko, o czym rozmawiamy, pozostaje za zamkniętymi drzwiami. Mówicie o sobie tyle, ile chcecie. Dzięki mailom i różnym wiadomościom, które dostaję, ale też dzięki źródłom internetowym z kategorii tych zacniejszych mogę powiedzieć coś o sylwetce współczesnej partnerki Egipcjanina, partnerki-Polki.
Kobiety Egipcjan i innych obcokrajowców, te, które poznałam, wcale nie są niedouczonymi siksami, które zakochały się pierwszego dnia pobytu w innym kraju i były do tego nieustająco pijane. Skąd się w ogóle bierze to założenie? No muszą ci dziennikarze skądś wytrzaskiwać takie rewelacje, ale urozmaiciliby już trochę te swoje historyjki, bo to się nudne robi.
Kobiety, które do mnie piszą, mogłabym podzielić na dwie główne grupy, trochę ze względu na wiek, a trochę sytuację życiową, bo te dwie rzeczy niemal we wszystkich historiach idą ze sobą w parze. Pierwsza grupa to kobiety w młodym wieku, w większości po studiach albo kończące studia, którym to kobietom się tak niefortunnie zdarzyło związać z Arabem 🙂 a to jest taki moment życia, gdy chcemy gdzieś zapuścić korzenie, założyć rodzinę. Stąd te wszystkie zaręczyny i śluby, a Egipcjanin to bardzo wdzięczny i chętny materiał na narzeczonego. Różnie bywa z pracą, te bardziej dorosłe przeważnie już mają i pracę i mieszkanie, młodsze jeszcze mieszkają z rodzicami i dopiero organizują tę swoją dorosłość.
Druga grupa czytelniczek to kobiety z większym doświadczeniem i bagażem życiowym. Często okazuje się, że ten Egipcjanin to już nasz drugi mąż, sam po rozwodzie, z dziećmi na karku. Częściej mieszka już gdzieś na terenie Europy. O ile w przypadku młodszych związków Egipcjanin przebywający w Europie to często student (wieczny), to tutaj w grę wchodzi już poprzednie międzynarodowe małżeństwo (choć nie zawsze). Egipski partner okazuje się ostoją po tych wszystkich perturbacjach z nieudanymi związkami lub małżeństwami z Polakiem.
Zdarza się, że egipski chłopak jest tylko przelotnym romansem. Bo obie strony są dorosłe i mają taką chęć. Nie powiedziałabym wcale, że ktoś tu kogoś wykorzystuje lub oszukuje; Polki wiedzą, czego chcą, doskonale wiedzą, do czego służy orfi (również, a może przede wszystkim, te przebywające w stałych związkach). Więc też to całe wypisywanie, że głupia Polka ze wsi nie wie, że orfi to żadne małżeństwo i że służy do wykorzystywania jej głupoty, to o kant de potłuc.
Najczęściej Egipcjanin jest od nas starszy. Chociaż poznałam też parę osób, gdzie sytuacja jest odwrotna, ale były to udane związki 🙂 W ogóle, co będzie chyba najważniejszą informacją w tej notce, zdecydowana większość mieszanych związków jest udana – przynajmniej w momencie, w którym z daną osobą się kontaktowałam. Problemy pojawiają się, gdy on chce już ślub, nie chce przyjechać do Polski lub ma mało pieniędzy i pary nie stać na wspólne życie. Największy problem jest z odrzucanymi wnioskami o wizę i brakiem pracy w Egipcie i/lub Polsce. Do tego dochodzą kłopoty charakterologiczne, bo Egipcjanie – nie wiem, no chyba wszyscy po prostu – są w gorącej wodzie kąpani razem z tą swoją gorącą południową krwią, mają mocne charaktery i osobowości. Jak trafi kosa na kamień, i to polski lodowaty kamień, to wojna murowana. Chociaż np. M. ma w Warszawie dwóch egipskich przyjaciół, jeden trochę bliższy niż drugi. I oni są skrajnie różni, jak ogień i woda, chociaż woda nie oznacza tutaj w żadnym wypadku ciepłych kluch. I M. gdzieś pośrodku :).
Chyba więcej szczegółów Wam nie podam, bo każda historia jest nieco inna, więc w tym miejscu kończą się ogólne podsumowania :). To taka notka ku pokrzepieniu serc, bo wiem, jak ważne jest poczucie, że nie jesteśmy same ani jedyne w danej sytuacji. Czasem ma się wrażenie, że jest się jedyną osobą na świecie związaną z cudzoziemcem, skoro tak ciężko jest znaleźć poradę lub wsparcie. Cóż, nie jest nas wiele, ale… mimo wszystko jesteśmy i mamy się bardzo dobrze :).