Trochę nie wiem, czy w ogóle powinnam tutaj o tym pisać, ale temat niestety się pojawił, jest dość ważny i warto, żebyście były na takie coś przygotowane, jeśli Wasz luby jest w drodze do Polski.
Od pewnego czasu M. dostaje tajemnicze telefony. Im dalej w las, tym ich więcej. Dzwonią jego dawni koledzy, znajomi znajomych, szwagier sąsiada albo osoby, które widział raz w życiu podczas pracy w Sharmie ileś lat temu. Dzwonią i… historia jest zawsze ta sama. Mają pomysł przyjazdu do Europy. Odcieni tego pomysłu jest wiele, tak jak wiele jest ludzkich strategii na przyszłość. Chciałbym przyjechać do Polski, bo tam jest bezpiecznie. Albo do Polski, a potem do Niemiec. Do Szwecji. Gdziekolwiek do Europy. Bywa też Rosja i Ukraina. W Egipcie nie ma turystów, nie ma pracy, wszystkich pozwalniali. Czy wiesz, jak się załatwia wizę?
Na temat wiz wiemy dużo, ale chodzi o wizy do Polski. Nie mam ja, ani tym bardziej M., pojęcia o systemie wizowym obowiązującym w innych europejskich krajach, a teraz to już w ogóle trudno cokolwiek przewidzieć. Znajomy znajomego tak samo jak my ma niewielkie pojęcie na ten temat. A może M. by pomógł z wystawieniem zaproszenia?
M. się wkurza, skąd oni w ogóle mają mój polski numer, ja z kolei uwielbiam te historie i zawsze chcę wszystko wiedzieć, o co pytali znajomi, z czym mają problem, jak możemy pomóc, czy mają narzeczoną w Europie i tak dalej. Mina mi często rzednie, bo oni nie chcą do Polski, tylko na Zachód. W sumie to nie powinnam być zaskoczona.
Jest też druga część tych rozmów. Niestety, czasem nie chodzi tylko o pomoc z wizą i procedurami. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Przy okazji, M. zawsze mówi, że pieniądze nie są najważniejsze w życiu i ma świętą rację, ale ja do tego dodaję, że koniec końców i tak zawsze chodzi o pieniądze. Egipcjanie, znajomi i nieznajomi, niestety zdają się żyć w świecie arabskich wyobrażeń o Europie, takich, z jakich dzisiaj drwią polscy hejterzy i ksenofoby. Słucham tych rozmów od tygodni i uważam, że w tym jednym punkcie polskie zakute łby mają rację. Nie wiem, skąd się to bierze w wieku technologii i eksplozji wiedzy, ale jakaś część arabskiego społeczeństwa żyje wyobrażeniami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Jeśli mieszkasz, żyjesz w Europie, to jesteś bogaczem. To na dzień dobry. Zarabiasz kupę kasy, masz wszystko za darmo od państwa, a praca leży na ulicy, tak samo jak dziewczyny z rozłożonymi nogami. Każda nawet najbardziej dziadowska posada to furtka do opływania w złoto i luksusy i nikt nie ma problemu ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy. Żyć nie umierać!
O tych rozłożonych nogach to temat na inną notkę. My, Polki, boimy się, że egipski mąż zamknie nas w piwnicy (w Egipcie nie ma piwnic, btw), oni, Egipcjanie, boją się, że będziemy im dorabiać rogi co noc z innym facetem. Te obawy raczej nie dotyczą Czytelniczek mojego bloga, ale przeciętną i niedoinformowaną Kowalską to kto wie.
Skąd bierze się ta niewiedza? Skąd przypuszczenie, że w Europie życie usłane jest różami? Ja wiem, że nawet polska pensja minimalna byłaby zacna w Egipcie, ale koszty życia i utrzymania też są zupełnie inne. Jak dorosły człowiek w XXI wieku może tego nie wiedzieć? Gdy w Polsce rozmawiamy o tym, że arabski narzeczony lub mąż planuje przyjazd do Polski, pierwsze, co rodzi się w głowie, to duża obawa o pracę. Od tego zaczynamy, od poczucia niepewności, czy on znajdzie pracę, jaką, kiedy, gdzie i za ile. Optymistyczne wizje wielkiej kariery zdarzają się chyba mało której z nas. Niektórzy Arabowie myślą kompletnie na odwrót! Podobno Polacy też tak kombinowali w czasach imigracji do Stanów. Tylko wtedy dolar to był dolar…
Nie wiem, czy próby tłumaczenia M., jak wygląda życie w Polsce, na cokolwiek się zdają. Chyba nie, bo słyszy czasem łamiącą serce odpowiedź pod tytułem nie wierzę ci.
Zdarza się, że M. łapie małego doła po takim telefonie. Coraz częściej już nie odbiera. Próbuję go pocieszyć, że co mu tam jacyś dalecy znajomi albo wręcz nieznajomi, nadal ma przyjaciół, którzy są z nim dlatego, że są. Na to on mnie pyta, kto? Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałam się, że mówię o arabskich kolegach, ale poznanych już tu, w Polsce.