Wpuścili go z powrotem ;). Po dwóch tygodniach pobytu w rodzinnym mieście w Egipcie M. zgodnie z planem wrócił do Polski. Mieliśmy oboje sporo obaw związanych z jego wyjazdem, ale w sumie to nic z tego się nie potwierdziło. Były to obawy napędzane opowieściami innych Egipcjan, którzy zaliczyli już wizytę w kraju. Tymczasem M. stwierdza, że bierze go jakieś przeziębienie. Mówiłam! Tutaj akurat MÓWIŁAM! 🙂
Zacznę od spraw formalnych. Nie było żadnego problemu z przekraczaniem granic, w jedną i drugą stronę. Znajomi i nieznajomi opowiadali, jak to trzepią na egipskich lotniskach, cofają, czepiają się pieczątek, każą otwierać bagaż itp. Na całe szczęście nic z tych rzeczy nie spotkało M., mówię – szczęście, bo najwięcej zależy od tego, na kogo na lotnisku się trafi. Wszystkie rezerwacje były ok, nikt nie zadawał zbędnych pytań, przystemplowali tam gdzie trzeba. Jedynie pan na lotnisku we Włoszech, gdzie M. miał przesiadkę w drodze powrotnej, zapytał, jakie jest jego imię, bo rezerwacja wygląda inaczej niż paszport. Wiadomo, że wygląda inaczej, my też mamy rezerwację bardziej na Kowalski Jan, niż odwrotnie :). Nawet w Kairze przymknęli oko na 1,5 kg nadbagażu. Oj tak, mąż przywiózł PREZENTY :).
Tutaj przechodzimy do kwestii rodzinnych i towarzyskich. To była nasza kolejna obawa, na jaką bombę (o ironio) M. w domu trafi. Wiadomo powszechnie, jak to Arabowie wyobrażają sobie życie w Europie. I znowu, na szczęście rodzinka i znajomi powstrzymali się od komentarzy i przesłuchań. O ile M. nikogo za bardzo nie wybiela 🙂 to wszyscy chyba rzeczywiście po prostu cieszyli się, że widzą go całego i zdrowego. Znowu inaczej, niż nam opowiadano! Dobry wujek przywiózł wór prezentów, może to też trochę zadziałało. Rodzina przyznała się do ukrywania kilku faktów na temat zdrowia poszczególnych osób. Nie niepokoili go, żeby się z dalekiej Polski nie martwił. Tylko potem przyjeżdżasz po latach i widzisz, że niektórzy wyglądają kompletnie inaczej, niż ostatnim razem.
Wbrew naszym oczekiwaniom nie pojawiły się też pytania pt. „a kiedy Wy”. Myślałam, że M. otrzyma co najmniej lincz za brak dwójki dzieci na tym etapie. I tutaj na szczęście rodzinka darowała sobie te uwagi, chociaż ja i tak podskórnie uważam, że na pewno kipią z ciekawości i lekkiego zdumienia, dlaczegóż to M. nie doczekał się jeszcze potomka. Jak na tradycyjne społeczeństwo, w którym jedynym celem życia kobiety jest się ustawić i urodzić, to duże pozytywne zaskoczenie, że dali mu spokój. To w naszej superświetnej nowoczesnej Polsce ludzie wbijają szpilki przy prawie każdej okazji, że gdzie to dziecię, gdzie ta ciąża, a czemu dziś nie pijesz???
Następny raz pojedziemy razem, tylko nie planujemy na razie, kiedy to będzie. W rodzinie po angielsku duka tylko kilkoro dzieci, także zastanawiam się, jak będzie przebiegała nasza komunikacja :). Będzie mi chyba sprzyjał mój wiek. Po trzydziestce w Egipcie to już są stare dziady i wielcy państwo. No i mam też immunitet żony. A potem zobaczymy, czy cokolwiek z tych opowieści jest prawdą.