Ślub z cudzoziemcem

Ślub z cudzoziemcem

Trudne zadanie, napisać ładnie o własnym ślubie :). Postanowiłam zrobić to w taki sposób, żeby ta relacja mogła przydać się kolejnym parom, które planują zawarcie międzynarodowego związku małżeńskiego. Czyli w sposób właściwy niniejszemu blogowi ;).

Ślub z cudzoziemcem trwa chyba tyle samo czasu, co z Polakiem, ponieważ tłumaczenie odbywa się w międzyczasie, po cichu, i niczego niepotrzebnie nie wydłuża. Tłumaczone były wszystkie wypowiedzi kierownika Urzędu Stanu Cywilnego, mniej więcej co zdanie to mini przerwa na tłumaczenie. Po krótkich formułkach dotyczących tego, czym jest małżeństwo w Polsce i że obie strony mają takie same prawa i obowiązki (zygu zygu! bo przecież będzie mnie zamykał w piwnicy ;P), kierownik zapytał, czy podtrzymujemy wolę zawarcia związku małżeńskiego, a potem wszyscy wstaliśmy z miejsc i nadszedł moment złożenia przysięgi. Najpierw przysięga cudzoziemiec. W Polsce normalnie jako pierwszy przysięga mężczyzna, ale w związku mieszanym zawsze będzie to strona zagraniczna, niezależnie od płci.

Przysięga M. przebiegała w taki sposób: najpierw kierownik dyktuje parę słów po polsku, pani tłumaczka mówi to po arabsku, a M. powtarza po tłumaczce. Chylę mu czoła za spokojny, niezachrypnięty, niełamiący się itd. głos.

A potem przyszła kolej na mnie i wyszło to momentami trochę zabawnie, bo gdzieś tak w połowie mojej przysięgi przypomniałam sobie, że w zasadzie to pani tłumaczka powinna tłumaczyć moją wypowiedź na arabski, a ja raczej nie dałam jej na to szans – ja albo kierownik ;). Ale wydaje mi się, że i tak wszystko tłumaczyła na arabski gdzieś tam w międzyczasie, po cichu, czyli tak, jak podczas całej ceremonii.

Potem jest czas wymiany obrączek i chyba po tym powinien nastąpić pocałunek, ale uwaga – nie ma tego w protokole! I czekaliśmy jak ci głupi, aż kierownik powie coś w stylu „i teraz możesz pocałować pannę młodą”, a tu g* ;). Więc przeszliśmy do podpisu dokumentu, przyjęliśmy życzenia od kierownika (chyba już nie były tłumaczone), dostaliśmy do ręki kopertę z trzema odpisami aktu małżeństwa oraz dowodami osobistymi naszymi i świadków, i dopiero potem było kiss the bride, głównie dlatego, że goście to powiedzieli 😉 Także nie było idealnie, bo nie jesteśmy idealni, ale jesteśmy sobą ;).

Stres największy był dzień przed i chyba na samym początku, gdy czekaliśmy na złożenie przysięgi. Wszystko – ceremonia, życzenia od naszych gości, także przecudowna kolacja weselna dla trzydziestu kilku osób – minęło jak sen, szybko, tak, jakby nigdy się nie wydarzyło. Mamy już zdjęcia od naszego fotografa i nie wierzę własnym oczom, że naprawdę wyszłam za mąż – ZA ARABA! – i że to wszystko wyglądało tak pięknie ;).

Następnego dnia było oglądanie prezentów, pierwsza małżeńska kawa na mieście 😉 i obiad z najbliższymi. A dzisiaj chciałam wyrobić sobie nowy dowód osobisty i paszport, a tu się okazuje, że USC jeszcze nie wprowadził do systemu mojego nowego nazwiska… No dzięki bardzo :).

Z ciekawostek, na kolacji po ślubie były dwie pary polsko-egipskie, znajomi M. Jedną znałam już wcześniej. Byli to świetni goście, integrujący się z naszymi polskimi przyjaciółmi i umiejący się fajnie bawić. Czekamy na ciąg dalszy. Tymczasem sierpień… Grecja :).

You got me looking so crazy, my baby
I’m not myself lately, I’m foolish, I don’t do this
I’ve been playing myself, baby I don’t care
Baby your love’s got the best of me

I look and stare so deep in your eyes
I touch on you more and more every time
Such a funny thing for me to try to explain
How I’m feeling and my pride is the one to blame
And I still don’t understand
Just how your love could do what no one else can

Got me looking so crazy right now
Your love’s got me looking so crazy right now
Got me looking, got me looking so crazy in love

Za tydzień Pani F.

Za tydzień Pani F.

Jestem oazą spokoju… Jestem oazą spokoju… 🙂

Tyle myślenia, organizowania i wszystkiego, a jak przychodzi co do czego, to by się chciało, żeby już było PO. Mam wrażenie, że wszystko jedno, Polak czy nie-Polak – i tak się stresujesz!

Będę dzielna, różne stresy już się w życiu zaliczyło… Sami mili ludzie będą dookoła… Wszystko jest przygotowane…

Nie pomaga! 🙂

Długi weekend

Długi weekend

Jeśli jest jakiś powszechnie wolny piątek, to ja na pewno jestem w pracy :).

Wczorajszy dzień przypłaciłam małym poparzeniem słonecznym. Przesiedzieliśmy pół dnia na słońcu przy domowym sushi (ryż wyszedł!!! wyszedł!!!) i winie. Ja wyszłam z tego czerwona, a M… zwykły jak co dzień. Takiemu to dobrze. Oby dzieci miały jego karnację, Inszallah!

Do rzeczy. Za dwa tygodnie ślub, trochę chodzę po ścianach z nerwów i zastanawiam się, co jeszcze nie jest gotowe. Uparłam się jednak i chcę gdzieś wyjechać na urlop. Jest mi wszystko jedno, gdzie, wszystko mi się podoba, byle oderwać się na chwilę od tego młyna.

Mam dobrą wiadomość dla Czytelniczek :). Pocztą pantoflową dowiedziałam się, że mąż jednej z Was parę dni temu dostał wizę do Polski :). Gratulacje! Widać da się. Ktoś niedawno mi napisał, że może to jednak nie zawsze chodzi o politykę i zamykanie granic. Może jednak rzeczywiście jakiś procent podań o wizę jest odrzucany, ponieważ wnioski są źle sporządzone? Wszystkie dokumenty muszą być super przygotowane. Dobrze, jeśli jednak Polka to wszystko zrobi, bo zważywszy na arabskie postrzeganie porządku… Trzymam kciuki za kolejne wizy i realizację wszystkich fajnych planów :).

Jeszcze jedno chciałam powiedzieć, a ciągle zapominałam.
Mój M. nie nazywa się Mohamed :).