Luty

Luty

Jakoś tak pesymistycznie tu ostatnio było. Trochę nic dziwnego, w końcu starcie z rasizmem boli, no i do tego znowu problem z pracą, ale trzeba to sobie jakoś odpowiednio poukładać w głowie i żyć dalej. Tak też zrobiliśmy.

Atmosfera w domu była ciężka, trzeba przyznać. Postanowiłam jednak to zmienić, stwierdziłam, że chyba mimo wszystko za mało go wspieram, bo sama jestem dość słabym człowiekiem. Jak ma się być twardym przez dłuższy czas, to nikt tak nie wyrobi. Zmieniłam nastawienie w trybie „od tej chwili”, zrobiłam mu w pracy laurkę i otworzyłam wino w domu. Poszłam wreszcie na moje zajęcia sportowe, wysprzątaliśmy dom, sięgnęłam po coś do czytania, zamiast bezmyślnie siedzieć przed telewizorem. Wyszliśmy z tego marazmu. Od tego czasu jest lepiej. Niech tylko jeszcze minie ta zima, bo ja mam jej już naprawdę dosyć :).

Może każda para ma swoje wzloty i upadki? Trzeba umieć się wspierać. Brzmi trywialnie, ale wierzcie mi, to bywa niezły wyczyn.

Zmieniając temat, zauważyłam znowu w Internecie jakieś niefajne poruszenie pomiędzy „arabskimi” żonami. Rzeczywiście, mnóstwo jadu w tej małej grupce społecznej. Czy to cecha wszelkich zbiorowości, nawet wirtualnych? I nie chodzi o tego czy tamtego bloga, tylko o zwykłą codzienną komunikację. Dziewczyny! Problemów nie macie? Założę się, że macie, to po co sobie jeszcze dokładać? Zamiast robić sobie docinki, czy nie lepiej byłoby napisać wprost, jaki jest mój problem i zapytać, skąd przyjdzie pomoc? Wydaje mi się, że takie małe społeczności właśnie od tego mogłyby być, żeby w pierwszej kolejności pomagać. Dobra wiadomość jest taka, że można taką postawę wdrożyć od zaraz.