Jeśli chcesz spędzić w Sharmie trochę więcej czasu – więcej, niż dwa tygodnie lub przyjeżdżać tu częściej, niż raz w roku – warto wiedzieć, jak przemieszczać się po tym mieście, by nie pójść z torbami. Taksówki tam z zasady są dla bogaczy i turystów. Jeśli jesteś w tej miejscowości turystycznie, przyjechałaś ze swoją rodziną lub znajomymi i chcecie raz wybrać się do centrum lub do Old Marketu na zakupy, możecie się szarpnąć na taksówkę. Ale jeśli chcesz jeździć gdzieś codziennie, a w przypadku wakacji z Egipcjaninem jest to wskazane, bo on Ci wszystko pięknie pokaże, przygotuj się na podróżowanie busami.
Busy w Sharmie to coś w stylu naszych zakopiańskich busików, tylko trzeba odjąć od tego wysoki standard, rozkłady jazdy i wysokie ceny. Przejazd z Nabq do centrum lub Old Marketu kosztuje 3 funty egipskie od osoby, czyli ok. 1,5 złotego. Jeśli jedziecie gdzieś bliżej, wystarczy funt. Kierowcy w busach raczej rzadko oszukują turystów. Znajomi zapłacili po dolarze do Old Marketu, czyli około 7 funtów od osoby. Tak czy tak jest to taniej, niż piętnaście dolarów za taksówkę.
W Sharmie nie ma przystanków autobusowych. Busy zatrzymują się na każde, podkreślam, KAŻDE żądanie. Czyli dowiozą Cię pod samą bramę. Generalnie jeżdżą w pętli, wzdłuż wybrzeża. Zaczynają w Old Markecie, gdzie mają coś w rodzaju swojej bazy i lecą przez Naama Bay, okolice lotniska i Soho, aż do Nabq, tam za ostatnimi hotelami na rondzie zawracają i z powrotem do Old Marketu. Trochę busów wyrusza z Old Marketu w drugą stronę, do Hadaby, ale większość jednak w stronę centrum.
Zdarza się, że pasażer poprosi o podwiezienie pod bramę hotelu oddalonego od głównej ulicy. Przeważnie nie ma problemu, kierowca zjeżdża ze swojej trasy i dowozi gościa w wyznaczone miejsce. Pozostali pasażerowie, których oczywiście nikt nie uprzedził, nawet nie dźwiękną, przecież nic się nie stało, najwyżej stracimy dziesięć minut.
Brak przystanków powoduje, że możesz zawołać busik w każdym miejscu przy głównej ulicy. W praktyce wygląda to tak, że co kilkadziesiąt, kilkaset metrów bus staje i zabiera ludzi z ulicy. Czasem zatrzymuje się dosłownie po pięciu sekundach jazdy, bo ludziom nie chce się podejść, jak widzą, że bus stanął się parę metrów wcześniej. W efekcie podróż przez miasto z Old Marketu do Nabq wydłuża się do około czterdziestu minut, czyli prawie dwa razy dłużej, niż taksówką.
Często też, szczególnie późnym wieczorem, busiarz zatrzymuje pojazd bo zobaczył jakichś ludzi na końcu ulicy i czeka, aż podejdą, żeby ich zapytać, czy chcą jechać busem. Czasem chcą, czasem nie. Jest też specyficzne miejsce w pobliżu centrum, gdzie bus może Ci się zatrzymać, zgasić silnik i czekać nawet pół godziny na więcej pasażerów. To taka ich „stacja”, skąd ruszają też autokary do Kairu, chociaż oznaczeń przystanku próżno szukać, zwykłe skrzyżowanie. Również późnym wieczorem, gdy ludzi nie ma już tak dużo na ulicach i nie ma chętnych na przejazd, dłużej poczekasz na odjazd z Old Marketu. Kierowcy lubią czekać na maksymalne zapełnienie busa. To zrozumiałe, ale denerwujące, bo okazuje się, że czekaliście dodatkowe piętnaście minut na jedną osobę, która za swój przejazd zapłaciła dosłownie jednego funta. A przecież na bank zgarnęliby kogoś po drodze. Ale to Egipt.
Zdarzają się kontrole. Policja zatrzymuje bus i sprawdza dowody osobiste wszystkich pasażerów. Raz sprawdzali też mój paszport i bardzo przyglądali się wizie, ale nie znaleźli nic ciekawego. Dwóch facetów wyprowadzili z busa, bo nie mieli przy sobie żadnych dokumentów. Czasem też oczywiście policja blokuje drogę, stoicie przed szlabanem i puszczają Was po dziesięciu minutach. Zwykle dzieje się tak, gdy do miasta przyjeżdża jakaś ważna osobistość i musi mieć pusto na trasie. Odwiedziny ważnego gościa rozpoznacie też po nagłym wysypie pracowników sprzątających pobocza i chodniki – my malowaliśmy trawę na zielono, oni usuwają syf.
Busy, jak większość pojazdów w Sharmie, lubią trąbić, mrugać światłami, nie stosować się do przepisów ruchu drogowego i lecieć na łeb na szyję między innymi samochodami. W środku są przeważnie dość zdezelowane, ciasne, mają bardzo głośne radio z wyłącznie arabskim dziamgoleniem i naturalną klimatyzację w postaci przesuwanych szyb. Dzięki temu naprawdę nie jest w nich gorąco, ale przy prędkości blisko osiemdziesiąt na godzinę wieczorem dobrze zasłonić się od wiatru, który wali do środka oknami. I nieprawdą są bajki, że w busach śmierdzi. Śmierdzi w warszawskich tramwajach, w Sharmie nie czujesz nic.
Ciekawa cecha pasażerów busa: gdy widzą, że do środka chce wsiąść kobieta, z własnej inicjatywy lub, rzadziej, za poleceniem kierowcy przesiadają się tak, by kobieta mogła siedzieć sama, z koleżanką lub ze swoim partnerem. Przeważnie to tak działa, chyba, że bus jest prawie pełny, no to wtedy siadacie, gdzie się da, zwykle na rozkładanych krzesełkach. Gdy boczne krzesełka są rozłożone, w busie nie ma żadnego przejścia i trzeba wstawać, żeby ludzie mogli wysiąść. Biorąc pod uwagę Sharm, zdarza się to bardzo często i za chwilę możecie już wygodnie usiąść na zwolnionym miejscu przy oknie. Przy wsiadaniu do busa Twój Egipcjanin zawsze puści Cię przodem, żebyś mogła usiąść przy oknie. Ale jeśli będziecie siadali na dwóch siedzeniach obok kierowcy, on wsiądzie pierwszy. Chodzi o to, byś nie siedziała obok obcego mężczyzny. Głupie? Trochę śmieszne, ale jakże wygodne.
Równie interesująco wygląda płacenie za przejazd. Gdy już usiądziesz, podajesz odliczoną kwotę pasażerowi przed Tobą i mówisz mu, dokąd jedziesz. Następnie on przekazuje pieniądze i informację dalej, aż dojdzie do kierowcy. Kierowca ewentualnie wydaje resztę, która tą samą drogą wraca do Ciebie. Oni nie kradną, więc nie ma czego się bać, za to jest to dość zabawne zjawisko, jak trzech czy czterech facetów bez szemrania podaje sobie garść monet. I nic nie ginie. Natomiast nigdy nie podają pieniędzy kobietom. To samo robił M. Jeśli przed mężczyzną siedzą tylko kobiety, facet czeka, aż wsiądzie jakiś inny mężczyzna i dopiero jemu przekazuje opłaty za przejazd. Bierze się to stąd, że podając monety musisz klepnąć człowieka przed Tobą w ramię, a oni nie chcą dotykać obcych kobiet. A może nie chcą, by miały pieniądze w ręku? Czort ich wie, w każdym razie Tobie nikt nie będzie zawracał głowy.
Za to jak już wysiądziecie z busa, czujesz na sobie wzrok pięciu czy sześciu kolesi, którzy w środku oczywiście na Ciebie nie spojrzą, ale jak już są bezpieczni, to się gapią z nosami w szybie jak kretyni. Z tego samego powodu polecam ubranie się do busa w coś więcej, niż sukienka mini bez ramiączek, bo poczujesz się zwyczajnie nieswojo. Ale to dotyczy ogólnie całego Sharmu, chociaż turystki zwykle nic sobie z tego nie robią i żyją.
Ja stanowczo wolę taksówki, ale ponieważ podczas pobytu w Sharmie chodzimy z M. i jeździmy gdzieś bezustannie, busy są dobrą opcją. Mało w nich turystów, za to mnóstwo pracowników hoteli; czasem jedziesz z grupą ratowników lub animatorów i wszyscy mają takie same ubrania. Jest śmiesznie :). Nie bać się!