Mamy syna :)

Mamy syna :)

Kosztowało mnie to momentami naprawdę sporo, by Wam przez ostatnie dziewięć (a właściwie osiem i pół) miesięcy wszystkiego nie powiedzieć. Otóż od kilku dni jesteśmy szczęśliwymi rodzicami małego K. Nasz synek urodził się dwa tygodnie przed terminem, jest malutki, zdrowy i… dość komiczny :). Dowiedziałam się o mojej ciąży w lutym i postanowiłam nic o niej tutaj nie pisać, no bo znane Wam już złe oko i zapeszanie. Ciąża zbiegła się w czasie z otwarciem firmy M. i mieliśmy przez jakiś czas duszę na ramieniu, co to będzie, tu nowa firma, a tu dziecko w drodze… Jeśli M. nie śpi w nocy, to chyba nie tylko dlatego, że K. czegoś się domaga (czegokolwiek :)). Ja obecnie za bardzo nie mam głowy do niczego więcej niż towarzyszenie małemu w walce z otaczającym go światem. Choć i tak co drugi dzień siadam do komputera i ogarniam sprawy firmy, w sensie – jak mi K. pozwoli.

Powolutku wcielamy się z M. w nową rolę, która mnie jednocześnie przeraża, przerasta i ogromnie cieszy. Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką dzieci, w przeciwieństwie do M. Nie mam doświadczenia w opiece nad noworodkiem czy niemowlęciem. Wszystkiego muszę uczyć się od zera, niby czegoś tam nauczyłam się na szkole rodzenia (tak, chodziłam na coś takiego :)), ale praktyka to zupełnie co innego niż teoria. Ale dobrze, że gdzieś kiedyś przeczytałam, że człowiek nie rodzi się z umiejętnością opieki nad małym dzieckiem. Wszystkiego trzeba się nauczyć. I to chyba prawda, co mówią, że są takie chwile, gdy jedno spojrzenie w jego małe śliczne oczy wynagradza mi wszystkie momenty klęcia w duchu o 3. nad ranem lub bezradności, gdy on płacze i nic mu na to nie pomaga. Poza pieluszką, która musi się zapełnić :P.

Przeczuwałam to od dawna, więc nie jestem zaskoczona, że M. jest – jak dotąd – cudownym tatą. Mężczyznom może to łatwiej przychodzi, bo spędzają z dziećmi znacznie mniej czasu niż my, a większość „roboty” spada na siedzącą w domu na macierzyńskim kobietę. Ale kocham to jego uwielbienie w oczach, gdy bierze małego na ręce, i to jak K. przy nim się wycisza. M. to taki naturalny uspokajacz. A może za wcześnie jeszcze, by cokolwiek oceniać? Oboje uczymy się jakoś funkcjonować w tej zupełnie nowej rzeczywistości.

To chwilowo byłoby na tyle, bo niełatwo jest streścić w jednym tekście przebieg niemal całego obecnego roku od stycznia aż do dziś. Więc może zróbmy tak: jeśli macie jakieś pytania, chcielibyście wiedzieć coś więcej na temat naszego małego K. i tego, co teraz się dzieje w naszej rodzinie, to dajcie znać, a ja odpowiem na tyle, na ile będę mogła :).

God knows that
That I’ll be the one
Standing by
Through good and through trying times
And it’s only begun
I can’t wait for the rest of my life

(Celine 😉 )

4 myśli w temacie “Mamy syna :)

  1. Wciąż jestem w szoku, jest to przecudowna wiadomość! ❤️
    Gratulację dla świeżo upieczonych Rodziców oraz dużo zdrowia oraz błogosławieństw dla Maluszka 😘

    Polubienie

Dodaj komentarz